Małgorzata Glinka: Drużyna zaczyna dojrzewać do sukcesu
– Były różne momenty, reprezentacji było ciężko, ale widać, że rodzi się dobry zespół. Część zawodniczek wyjechała za granicę, a to bardzo dobry krok. My, zdobywając medal mistrzostw Europy, grałyśmy wszystkie we Włoszech. Też musiałyśmy dojrzeć, żeby przyszły wyniki i medale – mówi była reprezentantka kraju, Małgorzata Glinka. – Nie chcę nikogo obrażać, ale uważam, że […]
Artykuł Małgorzata Glinka: Drużyna zaczyna dojrzewać do sukcesu opublikowany na Strefa Siatkówki - Mocny Serwis.
– Były różne momenty, reprezentacji było ciężko, ale widać, że rodzi się dobry zespół. Część zawodniczek wyjechała za granicę, a to bardzo dobry krok. My, zdobywając medal mistrzostw Europy, grałyśmy wszystkie we Włoszech. Też musiałyśmy dojrzeć, żeby przyszły wyniki i medale – mówi była reprezentantka kraju, Małgorzata Glinka. – Nie chcę nikogo obrażać, ale uważam, że reprezentacja kobiet po Andrzeju Niemczyku została opuszczona przez związek. Z biegiem lat porażki narastały, bo nikogo ten sport nie interesował – dodaje.
Porozmawiajmy o reprezentacji kobiet. Widzi pani w niej potencjał?
Małgorzata Glinka: – Bardzo chciałabym widzieć. Prezentują się na pewno coraz lepiej i drużyna zaczyna dojrzewać do sukcesu. Były różne momenty, reprezentacji było ciężko, ale widać, że rodzi się dobry zespół. Część zawodniczek wyjechała za granicę, a to bardzo dobry krok. My, zdobywając medal mistrzostw Europy, grałyśmy wszystkie we Włoszech. Też musiałyśmy dojrzeć, żeby przyszły wyniki i medale. Kontrakty Agnieszki Kąkolewskiej, Malwiny Smarzek albo Joanny Wołosz w Serie A są bardzo ważne. Wcześniej nie było nikogo i nikt nie chciał tam naszych siatkarek. Teraz zainteresowanie jest większe i to świetna informacja.
Czyli trzeba namawiać siatkarki do spróbowania swoich sił w innych ligach.
– Tak, bo nasza jest na niskim poziomie. Zawodniczka, która ma ambicje, żeby grać na międzynarodowym poziomie, musi wyjechać. Przecież zawsze można wrócić. Pamiętam jak wyjeżdżałam z Polski 20 lat temu i moja mama płakała. Pytała: „dziecko, gdzie ty jedziesz, jak sobie poradzisz?”. Uspokajałam ją, że nikt nie będzie mnie tam na siłę trzymać i jeśli nie będę zadowolona, wrócę pierwszym samolotem do domu. Wyjeżdżać trzeba wtedy, kiedy jest się młodym, ma się siłę i nie ma żadnych zobowiązań. Potrzebna jest też pasja i chęć uczenia się nowych rzeczy, podglądania treningów. Mając 35 lat trzeba wracać, tak jak zrobiłam to ja (śmiech).
Nie wszyscy są na tyle odważni. Boją się stania w kwadracie.
– No i co z tego? Trudno, raz kozie śmierć. Już same treningi i możliwość obcowania wśród najlepszych to duża wartość. Zmienia się wtedy mentalność, styl myślenia. Ja za granicą trenowałam bardzo ciężko, ale trudno mi powiedzieć, czy w Polsce trenuje się mniej. To zależy od trenera, na jakiego się trafi. W lidze włoskiej zawodniczka będąca spoza danego kraju musi grać dwa razy lepiej od Włoszki, żeby być na boisku. Może teraz to się zmieniło, ale za moich czasów tak było. Na pewno za granicą nie jest łatwo. Dziewczyny są tam same, muszą uczyć się kultury i języka, ale naprawdę warto. Wyjadą stamtąd z większą pewnością siebie.
Ostatni trener, który wprowadził Polki na igrzyska pochodził z zagranicy. Od tego czasu siatkarki są trenowane przez Polaków, a siatkarze dostają obcokrajowców. Dlaczego?
– Też się nad tym zastanawiam i od nikogo nie otrzymuję odpowiedzi na to pytanie. Proszę zwrócić uwagę ilu nasza reprezentacja miała trenerów, a ilu kadra mężczyzn w tym samym okresie. Później mówi się, że siatkówka kobiet jest do d..y, nie da się na nią patrzeć. Ale przecież to się z czegoś bierze? To nie jest tak, że Rosjanka wyżej skacze, a Japonka lepiej broni, choć oczywiście każda nacja ma swoje predyspozycje i charakterystykę gry. Nie chcę nikogo obrażać, ale uważam, że reprezentacja kobiet po Andrzeju Niemczyku została opuszczona przez związek. Z biegiem lat porażki narastały, bo nikogo ten sport nie interesował. Mamy SMS-y, kluby, ale gdzie są te wszystkie dziewczyny? Jesteśmy drugim najbogatszym związkiem w Polsce, więc nie możemy narzekać, że budżet jest niski. Na to byłam zła, bo strasznie dużo kosztowało nas, żeby żeńska reprezentacja pokazała się na arenie międzynarodowej i nagle wszystko się skończyło. Nasza praca została wyrzucona do śmieci. Teraz już mnie to nie boli, bo nikt nie daje mi odpowiedzi, tylko zrzuca odpowiedzialność.
Może pani powinna wziąć sprawy w swoje ręce i zostać prezesem PZPS-u?
– Nie wiem, pomyślę o tym. Na razie mam małe dziecko i mi na tym nie zależy, ale nie mówię nie. Wiem jednak, że najpierw trzeba się wiele nauczyć. Przecież ja całe życie spędziłam na boisku, nie byłam nawet nigdy w biurze. Jeszcze nie jestem na to gotowa, ale przecież prezesi zazwyczaj są starzy (śmiech). Jeśli życie prywatne mi na to pozwoli, to czemu nie. Tej funkcji trzeba się oddać całkowicie, to duże wyzwanie. Na pewno miałabym inny pomysł na wiele spraw, ale nie wyrzuciłabym reprezentacji mężczyzn, tak to zrobiono z kadrą kobiet. Taka zła bym nie była. Generalnie wydaje mi się że powinno być dwóch prezesów – jeden od siatkówki męskiej, drugi od żeńskiej (śmiech).
Ostatnio dużo mówi się w Polsce o Magdalenie Stysiak. Eksperci porównują ją do pani.
– Widziałam tę zawodniczkę w akcji. Wrażenia mam dobre, ale czeka ją dużo pracy. Ma ogromny potencjał. Myślę, że nawet większy niż ja. Mam nadzieję, że podpisze kontrakt zagraniczny, wyjedzie np. do Włoch i zostanie tam oszlifowana. Na pewno ją na to namawiam.
Pytanie czy nie zaszkodzi jej gra na dwóch pozycjach – atakującej i przyjmującej.
– Ja w karierze byłam środkową, przyjmującą, atakującą… Trzeba zaadaptować się tam, gdzie drużyna cię potrzebuje. Dobrze jest być zawodniczką uniwersalną i nie zamykać się na jednej pozycji. Są takie dziewczyny, które dają sobie radę wszędzie.
Kogo widzi pani w roli liderki reprezentacji?
– Chyba Smarzek, która wyrosła na nią w ubiegłym roku. Ale równie dobrze może to być kadra z wieloma liderkami, gdzie zawodniczki grają na równym poziomie. Mamy młode dziewczyny i każda ma swoją szansę. Do takiej roli potrzebny jest też charakter. Ja co prawda nie miałam jaj, ale byłam liderką (śmiech). Tego nie da się nauczyć. Wszystko musi iść w parze – lider nie może grać słabo, bo nie będzie miał uznania w oczach drużyny. Np. Tijana Bosković z Serbii to najlepsza zawodniczka na świecie, ale nie wiem, czy jest liderką, bo jest bardzo skromna. Może jest jeszcze za młoda, więc wszystko jeszcze przed nią.
Cała rozmowa Mateusza Góreckiego w serwisie sport.tvp.pl
Artykuł Małgorzata Glinka: Drużyna zaczyna dojrzewać do sukcesu opublikowany na Strefa Siatkówki - Mocny Serwis.