„Codziennie dziękuję Bogu, że mogłam być w Auschwitz”
Woda w studni i wiadro, które się zorganizowało, żeby ją przynieść. W obozie wszystko organizuje się samemu. Z tym wiadrem dwadzieścia minut przez Lagerstrasse, najczęściej w błocie po kostki, do którego spływa „szajsa” z przepełnionych latryn. Po drodze zawsze też coś może się stać, coś się komuś może nie spodobać. Ktoś może mruknąć, że oto idzie polska akuszerka, która nie boi się nawet Mengelego. Bezczelna.