LSK: Nie ma mocnych na Chemika, udany debiut Cuccariniego
W piętnastej kolejce LSK miano niepokonanego utrzymał Chemik Police. Udany debiut w roli szkoleniowca ŁKS-u zaliczył Giuseppe Cuccarini, a niespodziewaną porażkę w Radomiu ponieśli Budowlani. Wisła jednak pojechała na mecz do Rzeszowa, ale w sześcioosobowym składzie urwała Developresowi tylko 42 punkty. Nie ma mocnych w LSK na siatkarki Grupy Azoty Chemika Police, które w piętnastej […]
Artykuł LSK: Nie ma mocnych na Chemika, udany debiut Cuccariniego opublikowany na Strefa Siatkówki - Mocny Serwis.
W piętnastej kolejce LSK miano niepokonanego utrzymał Chemik Police. Udany debiut w roli szkoleniowca ŁKS-u zaliczył Giuseppe Cuccarini, a niespodziewaną porażkę w Radomiu ponieśli Budowlani. Wisła jednak pojechała na mecz do Rzeszowa, ale w sześcioosobowym składzie urwała Developresowi tylko 42 punkty.
Nie ma mocnych w LSK na siatkarki Grupy Azoty Chemika Police, które w piętnastej kolejce odniosły piętnaste zwycięstwo. Tym razem u siebie odprawiły z kwitkiem Bank Pocztowy Pałac Bydgoszcz. Podopieczne Piotra Mateli momentami walczyły, ale nie wykorzystały swoich szans na przedłużenie meczu. Szczególnie widoczna była przewaga policzanek na siatce. W ataku uzyskały skuteczność o 10% wyższą niż rywalki, a do tego dołożyły o 2 bloki więcej. Ich liderką była Wilma Salas, która zapisała na swoim koncie 19 punktów. Po drugiej stronie siatki wyróżniła się Monika Fedusio, zdobywczyni 12 oczek. – To był twardy mecz z obydwu stron i wynik decydował się w końcówkach. Pomimo rezultatu 3:0 to był przyjemny mecz do oglądania, działo się dużo, było sporo dłuższych wymian. Nam jednak udało się w pewnych momentach przełamać zespół z Bydgoszczy i być lepszym w tych najważniejszych momentach setów – powiedziała Martyna Grajber, przyjmująca Chemika, który nadal znajduje się na czele tabeli, natomiast Pałac jest dopiero dziewiąty w stawce.
Niespodzianki nie udało się sprawić #Volley’owi Wrocław, który przegrał z BKS-em Stalą Bielsko-Biała. Podopieczne Wojciecha Kurczyńskiego ambitnie walczyły, ale z Beskidów udało im się wywieźć tylko jednego wygranego seta. Cieniem na ich grze położyło się aż 19 błędów w polu serwisowym, za to gospodynie lepiej spisały się na siatce. Nie dość, że uzyskały o kilka % wyższą skuteczność w ataku, to jeszcze zanotowały na koncie 17 bloków. Ich gra rozkładała się na kilka zawodniczek, a najczęściej punktowała Andrea Kossanyiova. Wrocławiankom nie pomogło 19 oczek Aleksandry Rasińskiej, a po meczu nie ukrywały rozczarowania, bo czuły, że w Bielsku-Białej mogły pokusić się o jakieś punkty. – Czujemy złość. Nasza gra fajnie wyglądała w pierwszym secie. Zaprzepaściłyśmy w nim wysoką przewagę, Wygrałyśmy go, ale potem oddałyśmy inicjatywę rywalkom – skomentowała na łamach mediów społecznościowych BKS-u atakująca dolnośląskiej drużyny. Ostatnia porażka spowodowała, że #Volley jest przedostatni w stawce, natomiast drużyna prowadzona przez Bartłomieja Piekarczyka znajduje się na szóstej lokacie w tabeli.
Do jednostronnego pojedynku doszło w Rzeszowie, gdzie Developres SkyRes rozbił grającą w sześcioosobowym składzie Wisłę Warszawa. W ogóle długo nie było wiadomo czy beniaminek uda się na mecz na Podkarpacie. Na rozegraniu z konieczności w jego szeregach wystąpiła Katarzyna Urbanowicz, ale nie na wiele się to zdało, bowiem stołeczna drużyna w całym meczu zdobyła zaledwie 42 punkty. Z przyjęciem na poziomie 19% warszawiankom trudno było rozwinąć skrzydła w ataku. Na dodatek same zatrzymały rywalki tylko raz, a skuteczność gospodyń w ataku przekroczyła 60%. Pierwszoplanową postacią w ich szeregach była Michaela Mlejnkova, która wywalczyła 16 punktów. Dzięki tej wygranej podopieczne Stephane Antigi wciąż są wiceliderem, za to Wisła zamyka tabelę, a jej przyszłość nie rysuje się w kolorowych barwach. Już w Rzeszowie siatkarki uratowały klub przed wycofaniem z rozgrywek. – Sytuacja wymagała tego, że musiałyśmy zagrać mecz w Rzeszowie nawet w takim składzie, ponieważ poprzedni w Łodzi oddany był walkowerem i gdybyśmy poddały drugi mecz, to klub automatycznie zostałby wycofany z rozgrywek. Zrobiłyśmy to, żeby ratować zespół – wyjaśniła na łamach serwisu lsk.net.pl Katarzyna Urbanowicz.
Wiele emocji było w derbach Wielkopolski, w których Energa MKS Kalisz przegrywała już 1:2 z Eneą PTPS-em Piła, ale doprowadziła do tie-breaka. W piątym secie było mnóstwo walki, ale na przewagi wygrały go przyjezdne. Na przestrzeni całego meczu dysponowały one stabilniejszym przyjęciem, ale nie potrafiły tego przełożyć na przewagę na siatce. O 2 bloki więcej na koncie zanotowały kaliszanki, one też skuteczniej grały w ataku. Nie pomogło im to jednak w odniesieniu zwycięstwa. Na dodatek urazu nabawiła się Ewelina Brzezińska, co jeszcze bardziej skomplikowało sytuację MKS-u. – Znowu będziemy się borykać z przeciwnościami losu. To jest sport, wiem o tym, ale jest tego już trochę za dużo. Ljubica, Ania Miros, Kasia Wawrzyniak i teraz Ewelina. W tej chwili nie mamy zmiany na rozegraniu, nie mamy zmiany na ataku i teraz straciliśmy zmianę na przyjęciu. Stałem jak „wazon” i nic nie mogłem zrobić. Chciałem bardzo, ale nie mogłem. Własnie tej zmiany nam zabrakło, co nie znaczy, że dziewczyny źle grały – mówił po meczu rozgoryczony trener gospodyń, Jacek Pasiński. Kaliszankom nie pomogły nawet 24 punkty Adeli Helić, a po drugiej stronie siatki wyróżniła się Aleksandra Kazała, która zgromadziła na swoim koncie 23 oczka. Obecnie obie drużyny są sąsiadami w tabeli, ale dzieli je już pięć oczek.
Sporo emocji było także w Radomiu, gdzie miejscowa E.Leclerc Radomka sprawiła niespodziankę, odprawiając z kwitkiem Grot Budowlanych Łódź. Podopieczne Adama Grabowskiego świetnie zaczęły mecz. Prowadziły już 2:0, a w trzeciej odsłonie miały piłkę meczową. Nie zdołały jej jednak wykorzystać, a ambitna gra łodzianek doprowadziła do tie-breaka. W nim znowu do głosu doszły radomianki, które w ten sposób sięgnęły po dwa cenne oczka do ligowej tabeli. W całym meczu oba zespoły zaprezentowały się na porównywalnym poziomie w ataku. Mimo że Budowlani popisali się 17 blokami, to popełnili też więcej błędów. W ich zespole wyróżniły się Anna Bączyńska i Anastasia Kraiduba. Zabrakło za to Jaroslavy Pencovej i Charlotte Leys. Na dodatek w trakcie spotkania kontuzji nabawiła się Julia Nowicka, co skomplikowało sytuację zespołu z Łodzi. Mimo tego obecnie jest on trzeci w stawce. Za to gospodynie znajdują się w dolnej części tabeli. Po piętnastu kolejkach plasują się na dziesiątej lokacie, a do sukcesu nad wicemistrzyniami Polski poprowadziła je Veronica Jones-Perry, która zapisała na swoim koncie aż 31 punktów.
Piętnastą kolejkę zakończyło starcie ŁKS-u Commercecon Łódź z DPD Legionovią Legionowo. Gospodynie do tego meczu przystąpiły już pod wodzą nowego szkoleniowca, którym został Giuseppe Cuccarini. Włoch dobrze zaczął współpracę z mistrzyniami Polski, bowiem wygrały one 3:0. Jednak nie było to jednostronny pojedynek, a losy wszystkich partii rozstrzygały się w końcówkach. Przyjezdne skuteczniej zaprezentowały się w zagrywce, zapisując na koncie więcej asów niż błędów, miały też lepsze przyjęcie, ale kluczem do sukcesu łodzianek okazała się wyższa skuteczność w ataku, która wyniosła 47%. Na dodatek punktowały praktycznie wszystkie zawodniczki, a najwięcej, bo 13 oczek zgromadziła na koncie Katarina Lazović. Po drugiej stronie siatki wyróżniła się Juliett Fidon-Lebleu, ale legionowianki nie ukrywały rozczarowania porażką w Łodzi. – Jestem trochę zły i rozżalony, bo nie zagraliśmy tak jak potrafimy i przede wszystkim taktycznie popełniliśmy trochę znaczących błędów. Dlatego jest mi przykro, bo przegraliśmy wszystkie sety 25:23, co oznacza, że dwie lepiej zagrane przez nas piłki mogły zupełnie zmienić wynik meczu na naszą korzyść – przyznał szkoleniowiec przyjezdnych, Alessandro Chiappini. Porażka kosztowała Legionovię spadek na piąte miejsce, a ŁKS awansował na czwartą lokatę.
Zobacz również
Wyniki i tabela Ligi Siatkówki Kobiet
Artykuł LSK: Nie ma mocnych na Chemika, udany debiut Cuccariniego opublikowany na Strefa Siatkówki - Mocny Serwis.